wtorek, 9 maja 2017

november 9, colleen hoover

Kolejna książka, która wpadła w moje ręce przez przypadek i no.. jest o niej trochę do powiedzenia.   C. Hoover ma na swoim koncie już sporo pozycji dla nastolatków. Czy to będzie ten sam schemat? Czy November 9 zaskoczy swoją historią i wciągnie nawet najbardziej opornego czytelnika?


Szczerze mówiąc Colleen Hoover nigdy nie kojarzyła mi się z ambitnym stylem pisania, czy wybitnymi pomysłami na opowiadania. W głowie miałam tylko ten sam schemat co zwykle. Wyobraźcie sobie moją minę, gdy po pierwszej przeczytanej stronie książka (autorki nie zapowiadającej się zbyt dobrze) stała się moją inspiracją. Nie mogłam się od niej oderwać.

Zawsze staram się zinterpretować nawet największą beznadzieję i może dla niektórych ten pomysł wyda się przerysowany, ale ja wyciągnęłam z tej książki naprawdę wiele.

,, Zgubiliśmy się między fikcją a rzeczywistością. Nieważne, jaką wersję poznacie. Nieważne, który z ostatnich rozdziałów okaże się tym prawdziwym. Ważne jest tylko jedno: zawsze będę ją kochał".

November 9 opowiada o dziewczynie, która 9 listopada znalazła się w płonącym domu i została dotkliwie poparzona. Jej obiecująca kariera aktorki legła w gruzach, bo po licznych operacjach na połowie jej ciała rozciągały się liczne blizny. Według wielu nie miała już szans w show biznesie. Akcja rozpoczyna się w kawiarni, również 9 listopada, gdy główna bohaterka - Fallon - spotyka się z ojcem, którego oskarża o upadek swojej kariery. W dniu pożaru dziewczyna była w jego domu i gdy w nocy się zapalił mężczyzna zapomniał o córce. Dochodzi do ich poważnej kłótni, podczas której mężczyzna wytyka Fallon, że zbyt rzadko chodzi na randki. Wszystkiemu przysłuchuje się tajemniczy chłopak (Ben), siedzący w boksie obok. Niespodziewanie się podnosi i siada obok Fallon podając się za jej chłopaka. Dziewczyna pojmuje, że nastolatek dobrowolnie proponuje swoją pomoc w nieco dziwny sposób i razem odgrywają niezłe przedstawienie.

Okazuje się, że była aktorka wyjeżdża tego samego dnia do Nowego Yorku i widzą się z Benem pierwszy i ostatni raz.. niedoczekanie. Ustalają, że będą się spotykać co roku w tym samym miejscu i o tej samej porze, bo i dla chłopaka ten dzień nie jest zwyczajny. Nie mogą kontaktować się ze sobą żaden sposób. Chcą osiągnąć odpowiedni wiek, by móc się zakochać i nie ponosić żadnych strat; chcą spełnić swoje marzenia i zasmakować życia nie ulegając potrzebom innych; chcą sprawdzić, czy miłość na odległość i bez żadnego kontaktu jest w stanie przetrwać roczne rozstanie.

To nie jedyny wątek tej książki.

Ben jest pisarzem i tworzy historię miłosną - swoją i Fallon, która staje się jego muzą. Każde ich spotkanie dokładnie opisuje i składa w całość. Tytuł jego książki to oczywiście - November 9. On sam ma również nieprzyjemną przeszłość. Kocha blizny Fallon, twierdzi, że dzięki nim jest jeszcze piękniejsza. Ale co się za tym skrywa?
Tu wszystko się ze sobą łączy.

Niezwykle poruszająca historia, która wiele nocy nie dawała mi spać. Z całego mojego książkowego serduszka polecam tę książkę, mile mnie zaskoczyła. Dobra opowieść z Happy End'em.

4 komentarze:

  1. Takie historie mają nas porywać za serce, wciągać w swój świat... Chociaż ja nie przepadam i twórczość Hoover jeszcze przede mną to nie dziwię się, że ta powieść tak Cię zachwyciła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że Ci się spodobała, to jedna z moich ulubionych książek autorki :) Mi bardzo podoba się jej styl i historie, które tworzy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Początek zarysu fabuły nie wydał mi się zachęcający. Niespełniona aktorka i jej ojciec, który wytyka córce, że nie umawia się na randki (trochę to dziwne...). Jednak po pojawieniu się w opisie Bena i corocznych spotkań jego z Fallon pomyślałam, że to mógłby być idealny pomysł na film w typie tych dramatów-romansów opartych na książkach Nicholasa Sparksa. One też wydają się nieco oderwane od ziemi, nieco nierealne, ale za to magiczne. Będę mieć w pamięci ten tytuł :)

    Czytanie nie boli

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham książki Colleen Hoover i dzięki twojej recenzji chętnie sięgnę i po tę powieść. Sama póki co na swoim blogu dodałam tylko recenzje Maybe Someday i Never Never.

    Blog jest całkiem nowy, więc zapraszam: odludkowerecenzje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń